Gdy byłem mniejszym chłopcem (a były to lata osiemdziesiąte), odwiedziła nas przyjaciółka mojej rodziny, będąca świeżo po podróży gdzieś w świat. A jakże, były prezenty. Ja otrzymałem zestaw czekolad. Kiedyś słodycze nie wzbudzały mojej ekscytacji, zdecydowanie wolałem słone paluszki czy prażynki. O bicie serca przyprawiło mnie jednak opakowanie słodkości. Były one umieszczone w plastikowej reklamówce z napisem LEGO. Nazajutrz mając taką wspaniałą zdobycz byłem bohaterem klasy. Wszystkim chętnym za opłatą postanowiłem umożliwić użytkowanie przez jeden dzień tego wspaniałego kawałku plastiku. Nie pamiętam ilu chętnych skorzystało z tej możliwości. Pamiętam sprawcę dramatu, który podczas reklamówkowego szpanu, zerwał torbie uszy. Ustaliłem jakieś finansowe zadośćuczynienie, które spłacał mi w ratach . Zachodnie reklamówki to wtedy był szczyt luksusu. Pamiętam, że tym towarem handlowało się w przejściu podziemnym w Warszawie i na bazarach. Zaimponować można było nawet kupioną tam reklamówką z napisem ALDI. Nie jestem zatwardziałym ekologiem, ale dziś imponują mi osoby, które na zakupy chodzą ze szmacianą torbą. Sam mam ich kilka, ale oczywiście zazwyczaj o nich zapominam. W ten sposób jestem posiadaczem niezliczonej ilości foliówek i reklamówek. Był czas, że miałem tego całe szuflady. Trzeba to jakoś uporządkować.
Drogocenne reklamówki
5
Lubię to
0
Słabe