Będąc w Hiszpanii i Portugalii nietrudno jej nie zauważyć. Jest biało-czarna, ma cztery nogi, uwielbia miejsca o dużym natężeniu ruchu. Najczęściej widać ją w większych miastach i kurortach. Swoją obecnością zwraca uwagę i zachęca do wizyty w miejscach przed którymi „wita” gości. Krowa (w tym wypadku sztuczna) to miłe zwierzę. Tak też mają nam się kojarzyć sklepy Ale-Hop. Sklepy, które z sukcesem podbiły Półwysep Iberyjski.
Z pewnością znacie duńską sieć Flying Tiger. Ich sklepy pełne są kolorowych, dość tanich i ładnie zaprojektowanych przedmiotów. Często zabawnych i niespotykanych. Przez niektórych (chyba z uwagi na skandynawski rodowód) Flying Tiger bywa nazywany „Ikeą na kwasie”. Równie kolorowe i zaskakujące przedmioty znajdziecie w hiszpańskim Ale-Hop. To nie jest sieć dla minimalistów. Pomimo, ze kupimy tu również praktyczne rzeczy to wydaje się, że przeważają te mniej praktyczne lub niepraktyczne. Długopis z górną częścią w kształcie pelikana, gumowa kupa, która rzucona przykleja się do okiennej szyby, kosz do mini koszykówki zakładany na głowę, chodząca szczęka to kilka produktów z Ale-Hop. Kupicie tu też tysiące innych produktów dla siebie, bliskich czy do domu. Twórcą firmy i właścicielem marki jest Vincente Girmalt. Założyciel unika rozgłosu a jego anonimowości strzeże czwórka jego dorosłych dzieci. Girmalt dość wcześnie zakończył jedynie obowiązkową edukację i zaczął pracować wraz z ojcem w rolnictwie w małej miejscowości Gata de Goros. Wkrótce potem pracował w lokalnej fabryce. Swoją pierwszą przygodę ze sprzedażą właściciel Ale-Hop rozpoczął od meksykańskich kapeluszy. Girmalt hurtowo kupował ten wytwarzany w jego mieście element garderoby i sprzedawał go na różnorodnych imprezach oraz do sklepów. Wiele lat później Vincente Girmalt wraz ze wspólnikiem prowadził firmę, która zajmowała się handlem hurtowym na szeroką skalę. Pod koniec lat osiemdziesiątych przedsiębiorczy Hiszpan postanowił zacząć pracować na własny rachunek. Jego firma zajmowała się hurtową sprzedażą mebli, dekoracji, akcesoriów i upominków. Wtedy też w czterdziestotysięcznej Denii powstał 1000 metrowy sklep o nazwie Clave. Na początku salon inspirował się prestiżowym sklepem Vinçon działającym w Barcelonie. W Clave można było kupić sprowadzone przez firmę przedmioty oraz realizować listy ślubne. Girmalt od początku rozważał stworzenie sieci sklepów. Przez wiele lat uznawał jednak, że nie jest na to gotowy. Wszystko zmieniło się w 2000 roku kiedy do firmy wszedł najstarszy syn Vincenta. Wtedy to w Walencji powstał pierwszy Ale-Hop, który służył do testowania pomysłów i badań preferencji klientów. W porównaniu do Clave prawie pięciokrotnie zmniejszył się rozmiar sklepu. Zmienił się też asortyment. W chwili obecnej znajdziemy tu przeciętnie 6000 produktów. Od początku sklepy Ale-Hop uruchamiano w miejscach turystycznych i o dużym natężeniu ruchu. Do dziś firma świadomie nie prowadzi sprzedaży internetowej. Tego rodzaju asortyment najchętniej kupujemy pod wpływem impulsu. Przez kilka lat sieć rozwijała się praktycznie bez żadnej konkurencji. Dopiero w 2008 roku został otwarty pierwszy Flying Tiger w Madrycie. Ale-Hop nadal ma się świetnie. Pomimo porównań do skandynawskiej konkurencji to trochę inne sklepy. Różni je asortyment, sposób ekspozycji i aranżacji. W hiszpańskiej sieci znajdziecie mnóstwo dodatków typu chusty, okulary,apaszki czy gadżety do telefonów komórkowych. Przyznacie, że nazwa sklepu jest miła dla polskiego ucha? Ale Hop to okrzyk który pochodzi prawdopodobnie z języka francuskiego (Allez Up: idz w górę, idz do góry). Ale Hop – wołają w cyrku hiszpańscy widzowie, podczas gdy akrobaci czy żonglerzy wykonują coś imponującego. Firma Girmalta rozwinęła się równie imponująco. Dziś w Hiszpanii i Portugalii posiada 190 sklepów. Na razie firma skupia się na tych rynkach, choć nie wyklucza działalności na innych w przyszłości
W tekście wykorzystałem informacje z artykułu: „Ale-Hop: ¿De quién es la famosa vaca?” autorstwa Estefanii Pastor. https://valenciaplaza.com/ale-hop-de-quien-es-la-famosa-vaca
